niedziela, 12 sierpnia 2007

Statystyka

Proponuję przeprowadzić małą ankietę wśród Polek - co sądzą o wzbudzaniu zainteresowania wśród młodych włochów. 99% odpowiedzi - cudownie, fantastycznie, nie mogło być lepiej itd itp. Kobiety obdarzane zainteresowaniem mężczyzn czują się jak ryba w wodzie. Zazwyczaj. Ja już wiem, że nie zawsze jest to takie cudowne, a możnaby powiedzieć, że zaczynam tęsknić do bezimienności i obojętności warszawskiej ulicy. Zwariowałam? Może, ale chyba jednak niekoniecznie.

Pewnego jak zwykle pięknego słonecznego dnia, a dokładniej w sobotę postanowiłam, że nie będę się kisić w mieszkaniu, tylko przejdę się trochę. Jednak chodzenie w upale po nawet pięknym mieście może być męczące, stąd wędrówkę zakończyłam w parku, do którego nie dochodzi hałas ulicy, słychać cykady i można na prawdę wypocząć w cieniu wysokich drzew. W tym sielankowym nastroju znlazłam jedną z nielicznych wolnych ławek w cieniu i zatopiłam się w lekturze przewodnika popijając wodą. Po pewnym czasie zbliża się jakiś facet, w wieku około trzydziestuparu lat, ani piękny, ani brzydki, szacuję klasa robotnicza. Mówi do mnie Ciao i zże nazywa sie Filippo. Ja grzecznie odpowiadam, ale informuję go swoim stałym tekstem, że nie mówię po włosku. On pyta się mnie po jakiemu mówię, na co ja, że po angielsku. On cały zadowolony siada koło mnie i zaczyna nawijać. Oczywiście po włosku. Ja z miłym uśmiechem próbuję mu wyjaśnić po angielsku, że nic nie rozumiem, bo jak już zaznaczyłam nie mówię po włosku, tylko po angielsku. On dalej swoje. Ta zabawa w głuchy telefon mogłaby trwać jeszcze długo, ale w końcu skumał i zaczyna mi wyjaśniać bardziej obrazowo wskazując obściskującą się parę na innej ławce i wskazując miejsce na mapie gdzie zapewne mieszka. Pomimo targających mną uczuć i uniesień rozsądek wziął górę i jednak nie zdecydowałam się na gorący seks z Filippo. Wyjaśniłam mu grzecznie, że dziękuję, ale nie jestem zainteresowana i wolałabym pozostać sama, innymi słowy, żeby się odchrzanił. Nie, to go najmniej nie zraziło, dalej klepał swoje. Musiałam więc zapakować swoje rzaczy i zrezygnować z tak miłej ławki w cieniu. Filippo był niepocieszony.
Szczerze powiedziawszy, to gdzieś w głowie zapaliły mi się czerwone światełka ostrzegawcze. Skoro w środku dnia w parku, gdzie przychodzą całe rodziny z dziećmi dostaję tego typu propozycję, to co jeśli idąc wieczorem do domu spotkam podchmielonego bardziej zdecydowanego typka? Zaczyna się robić nieciekawie. Od tego czasu zaczęłam bardziej naukowo spoglądać na mężczyzn mijanych na ulicy. Trochę statystyki: mężczyźni idący z kobietą zauważają mnie w około 10% przypadków, mężczyźni idący w grupie innych mężczyzn w około 60% przypadków, mężczyźni idący samotnie w 90% przypadków, samotni arabowie i murzyni w 99% przypadków. Serce coraz bardziej podchodzi mi do gardła. Na razie najlepszy sposób - nie patrzeć na faceta dłużej niż ułamek sekundy, szczególnie, jeśli chodzi o grupę 99%, czyli tych najmniej pożądanych. Myślicie, że moje obawy są przesadzone?
Historia nr 2.
Wracam w niedzielę wieczorem pociągiem z Como (najbliższa znana atrakcja turystyczna - jezioro nad którym Clooney ma dom, a inni w stylu Pita i Jolie przyjeżdżają na wakacje). Wagon jest dość pusty, tylko parę osób. Przede mną tyłem do mnie siedzi koleś w wieku około 30 lat. Bawi się telefonem, który widzę w przerwie między fotelami. Telefon jest odbajerzony, obiektyw aparatu ma też z przodu, tak że można robić zdjęcie sobie widząc się na ekranie. Jako, że siedzę za nim, dokładnie widzę ekran komórki. Ku mojemu zdziwieniu kogo widzę na ekranie? Sibie. Facet nie odwracając się do mnie zrobił mi zdjęcie! Bezczelny!
Historia nr 3.
Sobota, godzina 14. Stoję na stacji metra i czekam na metro patrząc się przed siebie, na tory. Koło mnie stoi jakiś facet lat pod 40, wraca z pracy, bo jest jeszcze w jakimś uniformie w stylu maszynisty, czy konduktora. W pewnym momencie odwraca się do mnie i o coś pyta. Ja jak maszynka odpowiadam, że nie mówię po włosku. On jak zwykle pyta się o języki, którymi władam. Ja: angielski, niemiecki, polski. Wybrał odpowiedź numer 2 i uradowany zaczyna szprechać. W przeciągu 4 minut oczekiwania zdołał się mnie wypytać co robię, na jak długo przyjechałam, skąd jestem itp., ja wiem, że w sumie 9 miesięcy spędził w niemieckojęzycznych krajach, stąd zna niemiecki. Przyjechało metro. Wsiadłam i usiadłam na wolnym miejscu, on stanął 3 metry dalej. Pomyślałam: ok, mam go z głowy. Moja stacja, wysiadam. On też.:) Wychodząc z metra dalej ciągnie rozmowę i próbuje zaprosić na kawę (ten przynajmniej bardziej po ludzku proponuje najpierw kawę, a nie od razu hop siup do łóżka). Ja grzecznie odmawiam. Nie zrażony pyta się o telefon, że może innym razem? Pozostaję niewzruszona. W końcu mówię zdecydowane Ciao i odchodzę w swoją stronę. On wraca do metra, bo wysiadł za mną 4 przystanki za wcześnie.
Statystyka: średnia otrzymanych propozycji: 1 na tydzień plus jedno zdjęcie.
Czy wy też nie zaczęlibyście się obawiać wychodzić na ulicę?

Brak komentarzy: