czwartek, 9 sierpnia 2007

Pierwsza próba otwarcia okna

W pokoju, w którym mieszkam mam klimatyzacje, inaczej nie dałoby rady wytrzymać. Cudowne urządzenie, które na szczęście jest mało wydajne i dzięki temu nie mam strumienia zimna powodującego ciarki na plecach, a powolne ale skuteczne chłodzenie do optymalnej temperatury (nie za zimno). Jednak nie ma to jak powiew świeżego powietrza. Postanowiłam zatem otworzyć okno na noc i wywietrzyć, jak już będzie chłodniej. Eksperymentalna noc okazała się dość ciężka, a to za sprawą cholernych latających wszędzie komarów. Bzyczały, gryzły i ogólnie nie dawały spokoju. Rano wstaję i okazuje się, że jestem cała w kropki, wredne swędzące małe kropki, a w pokoju może dwa, za to jakże aktywne komary. Przestałam wietrzyć, powracam do opcji pełnej klimatyzacji, a oprócz tego zaopatrzyłam się we wtyczkę elektryczną z olejkiem przeciw krwiopijcom. Tylko boję się otworzyć okno i przetestować, czy to działa.

Brak komentarzy: