Bardzo mi się podobają tutejsze promocje w sklepach, myślę, że u nas też powinni takie wprowadzić.:) Wczoraj byłam w Billi (lokalna nazwa Standa), gdzie zazwyczaj robię zakupy. Kobieta przy kasie nabija moje artykuły na czytnik jednocześnie wyginając się, żeby prowadzić konwersację z drugą kasjerką za jej plecami. Ja pakuję wszystko co już nabiła na kasę. Na koniec sięgam po torebkę, żeby wyjąć portfel, a przede mną ląduje wyciągnięta ręka z rachunkiem i 50 centami. Ja patrzę się tępo, a kasjerka zniecierpliwiona próbuje mi wcisnąć rachunek z monetą mówiąc, że to reszta. Ja jej, że przecież jeszcze nic jej nie dałam. Ona coraz bardziej zniecierpliwiona zwraca się do kolesia, który stał za mną o co mi chodzi. On wzrusza ramionami, bo oczywiście żadne z nich nie mówi po angielsku. Ja jej, że to nie moje, a ta już na pograniczu wkurzenia mówi, żebym zabrała w końcu tą resztę, poszła sobie i nie zawracała jej głowy. To co miałam zrobić, kłócić się? Niech jej będzie. Zabrałam zakupy, resztę i wyszłam. Zawsze to 10 euro więcej w kieszeni. Ja naprawdę próbowałam zapłacić. Nie ukrywam, że ja też myślami byłam gdzie indziej, stąd nie do końca wiedziałam co się stało. Po pewnym czasie dotarło do mnie co ona zrobiła. Kobieta przede mną płaciła banknotem 10 euro, kasjerka zajęta plotkowaniem wydała jej resztę, ale zapomniała schować banknotu do kasy, który cały czas leżał na kontuarze. Po nabiciu moich rzeczy myślała, że to ode mnie. I tym sposobem zarobiłam robiąc zakupy.:) Tylko jak ja się teraz tam pokarzę?
środa, 22 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

1 komentarz:
Jest piątek wieczór, na TVN koncert Nory Jones, siedzę a raczej póleżę na kanaie z kompen na kolanach i zaśmiewam się do łez z promocji, wtyczek, nalewania wody szybciej niż wypuszczania, bo korek ozdobny etc. Aniu, naprawdę świetnie się bawię zy tym Blogu
Prześlij komentarz