Sierpień jest wyjątkowym miesiącem we Włoszech, a to za sprawą ogólnonarodowych wakacji. Szczególnie w tygodniu , w którym przypada 15 sierpnia nie ma nikogo. A jak mówię nikogo, to znaczy nikogo. Wszystko się zamyka - sklepy, biura, nawet dentyści wyjeżdżają, więc radzę ból zęba zaplanować na inny czas. W piątek w biurze oprócz mnie była jeszcze jedna austryjaczka. Nie ma to jak napływowi pracocholicy. Na lunch przestałam wychodzić, bo i tak ze świecą szukać otwartej knajpy, przyniosłam sobie kanapkę i wyszłam już po 15. A co, przecież nie będę jak ten kretyn tkwić w pustym biurze.
Ulice wyglądają dość dziwnie. Sklepy mają pospuszczane zewnętrzne rolety, każda pomazana graffiti i przyklejoną małą karteczkę informującą, że są zamknięci od 8 do 24 sierpnia. Buona vacanzie! Zależy jak dla kogo. Ruch zamarł. Nie ma samochodów, nie ma skuterów, nie ma ludzi. W przewodniku przeczytałam, że populacja Mediolanu w tym czasie spada z 1,4 miliona do 300 tys. Jestem skłonna uwierzyć. Nieliczne grupki ludzi, to zazwyczaj turyści. Tak wygląda patrząc w obydwie strony jedna z większych ulic w centrum, w godzinach szczytu - piątek 18.00.
niedziela, 19 sierpnia 2007
Ghost town
Autor:
Lalaith
o
14:23
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz