poniedziałek, 19 maja 2008

Metlik w glowie

Mam troche problemow jezykowych. W Niemczech wciaz mowie do ludzi po wlosku. Rozumieja, nawet kierowca taksowki jak mu probawalam wyjasnic, ze van jest za duzy dla mnie jednej samej bez bagazu. Zorientowalam sie, ze to nie ten jezyk jak juz wsiadlam. On nie zwrocil mi uwagi, tylko odpowiedzial po niemiecku. Jak sie spotykam z Polakami i rozmawiam o sprawach zawodowych, to nie moge sobie przypomniec polskich odpowiednikow. Z angielskim i polskim idzie jeszcze w miare niezle, tzn. najmniej je myle. Choc zdarzylo mi sie juz zaczac pisac maila do Izy po angielsku. Z kolei po wlosku czasem probuje mowic numery na odwrot, jak po niemiecku, co wprowadza kompletne zamieszanie, a godziny tlumacze na wloski literalnie z angielskiego (np. 10 minut do drugiej, a poprawnie powinno byc druga minus 10 minut) i dziwie sie, ze nikt nie rozumie.
Jak budze sie rano tez czasem musze sie zastanowic gdzie jestem, czy w domu, czy w hotelu, a jesli tak to ktorym i w jakim kraju. Ostatnio pamietalam numer mojego pokoju w tym samym hotelu z przed 2 tygodni, ale nie bylam pewna aktualnego. Wsadzilam klucz do drzwi, ktore wydawaly mi sie najbardziej prawdopodobne. Zielone swiatelko przyjelam z ulga.:) Troche czuje sie skolowana. Gorzej jak pomyle godzine wylotu i pojde na pozniejszy samolot. Jeszcze mi sie nie zdarzylo, ale kto wie.

Brak komentarzy: