wtorek, 18 grudnia 2007

Odradzam bycie klientem mojej firmy!

Jedna z pierwszych rzeczy jakie musialam zalatwic po podpisaniu umowy o prace to zalozenie konta. Calkiem logiczne biorac pod uwage zblizajaca sie pierwsza wyplate. Poprosilam o pakiet podstawowy – konto, karte do bankomatu, internet i karte kredytowa. HR mial sie zajac wszystkim. Po dwoch tygodniach dostaje przesylke – konto i karta do bankomatu. 50% planu wykonane, a co z pozostalym 50%? Mam sobie zalatwic sama w oddziale, bo oni zapomnieli.
Wchodze do glownego oddzialu banku, zaznaczmy najwiekszego banku na rynku, ktory znajduje sie w budynku centrali. Pytam sie o pania, ktora podobno obsluguje wszystkich expatow i mowi po angielsku. Niestety pani pracuje tylko na rano, a teraz jest popoludnie. Poprosze zatem kogos innego. Zostalam przydzielona do kobietki od kont, ktora ni w zab po angielsku. Do pomocy przyszedl makler i sciagneli jeszcze jakas dwojke z innych departamentow. W sumie stanelo nade mna 5 osob, czesc znala sie na robocie, a czesc tlumaczyla. Wspolnymi silami udalo sie uruchomic internet, a do karty dostalam 2 strony drukow do wypelnienia. Pani stwierdzila, ze jako ze nie umie po angielsku, to powinnam poprosci HR, zeby mi pomogli, bo i tak musze do nich pojsc po pieczatke, ze zgadzaja sie aby pracownik banku bral kredyt u swojego pracodawcy, takie tam procedury bankowe. Wejscie do centrali jest z drugiej strony budynku, wiec zaczelam go obchodzic w kolko. Zadanie wydawalo sie proste, ale jednak dziwnym trafem sie zgubilam i po 15 minutach wyladowalam kolo La Scali. Po kolejnych 15 dotarlam do wejscia.:) W HR pieczatke dali, ale przy wypelnianiu formularza nie pomogli, bo byl krzywo wydrukowany, czesc wyrazow obcieta i wogole brzydki. Nawet ja moglam sie domyslic co powinnam wpisac, ale jak nie ma woli wspolpracy i pomocy, to nic sie nie zdziala. Wrocilam z pustym formularzem i pieczatka do oddzialu. Pani stwierdzila, zebym tylko zostawila numer telefonu, a ona za mnie reszte wypelni. Bardzo milo z jej strony.
Po dwoch tygodniach przychodzi poczta wewnetrzna do mojej szefowej z moim formularzem. Formularz dalej pusty, ale sa fistaszki gdzie wypelnic. Usiadlam z szefowa i razem wypelnilysmy. Zapakowalam w koperte i wyslalam poczta wewnetrzna tak, jak otrzymalam. Po 3 tygodniach prosze kolezanke z pracy Wilme, zeby zadzwonila do oddzialu i dowiedziala sie co z moja karta, bo powinna juz byc. Po kilku telefonach do paru osob okazalo sie, ze nikt mojej aplikacji nie widzial i moze gdzies jeszcze krazy w przestworzach. Wkurzylam sie totalnie. 2,5 miesiaca oczekiwania i nie mam karty, gorzej, nawet procedura sie nie zaczela. A ja musze kupowac bilety lotnicze w necie i nie mam czym placic, przez co przy kupnie musze angazowac pol rodziny.
Stwierdzilam, ze pojde do Deutche Bank, moze tam moja aplikacja nie bedzie zwiedzac wszystkich departamentow. Jednak we Wloszech nie ma wolnego rynku i nie moge miec karty bez konta osobistego, oczywiscie platnego. Coz mialam zrobic? Wracam do oddzialu i zaczynam zabawe od nowa. Pani mowi po angielsku, dala mi inny druk, ale tez powiedziala, ze sama go wypelni i zebym tylko dala numer telefonu. Czuje sie jak w Dniu Swistaka. Tym razem nie zadala pieczatki HR, powiedziala, ze sam mail wystarczy. I znow czekam i znow nie wiem czy za pare tygodni aplikacja nie wyladuje na moim biurku do wypelnienia lub do dostarczenia pieczatki.

Brak komentarzy: