Firma sie stara. Zrobili imprezke Xmas Party dla expatow. Fajny lokal, dobre jedzenie, muzyka na zywo, otwarty bar i dobre towarzystwo, czego chciec wiecej. Niestety imprezka byla w poniedzialek, wiec towarzystwo szybko sie zmylo, ale wieczor byl bardzo udany. Czas spedzilam glownie z moim towarzystwem od widelca.
Tak, to ja tam po prawej – moje pierwsze zdjecie we Wloszech.:)). Przedstawiam od lewej: Pinar Turcja, Siegmund Niemcy, George Rumunia, Anna Polska i Grazyna Polska. Tak wlasnie przedstawialismy sie wsrod innych expatow na imprezce. Mowie wam, komiczne uczucie, jak na jakis zawodach miedzynarodowych.:)
Bylo pare ciekawych momentow.
Siegmund poszedl do baru i tam dorwala go jakas panna. Obserwowalismy go z dosc sporej odleglosci i jednoznacznie stwierdzilismy, ze usidlila go Helga – wysoka blond raczej nie pieknosc. Dorosly facet a stal, jak sam potem przyznal z lekkim niepokojem w sercu i nie smial nawet drgnac.:) Okazalo sie, ze Helga to pojecie miedzynarodowe – wszyscy mamy taki sam obraz Niemry i wszyscy nazywamy ja Helga.:) W koncu nasz przyjaciel (przy drobnej pomocy sygnalow dymnych wysylanych z naszej strony) zdolal wyrwac sie z uscisku i to bez uszczerbku na zdrowiu. Gdy przyszedl zapytalismy o imie nowej znajomej. I jak myslicie? Helga! Malo nie spadlismy ze stolkow. Farsa na calego.
Siegmund poszedl do baru i tam dorwala go jakas panna. Obserwowalismy go z dosc sporej odleglosci i jednoznacznie stwierdzilismy, ze usidlila go Helga – wysoka blond raczej nie pieknosc. Dorosly facet a stal, jak sam potem przyznal z lekkim niepokojem w sercu i nie smial nawet drgnac.:) Okazalo sie, ze Helga to pojecie miedzynarodowe – wszyscy mamy taki sam obraz Niemry i wszyscy nazywamy ja Helga.:) W koncu nasz przyjaciel (przy drobnej pomocy sygnalow dymnych wysylanych z naszej strony) zdolal wyrwac sie z uscisku i to bez uszczerbku na zdrowiu. Gdy przyszedl zapytalismy o imie nowej znajomej. I jak myslicie? Helga! Malo nie spadlismy ze stolkow. Farsa na calego.
Pare dni temu probowalismy zorganizowac polskie aperitivo. Zadanie wyslania maila z zaproszeniem spadlo na mnie. Na portalu wyszukalam wszystkie nazwiska, ktore wygladaly na polskie. Miedzy innymi napisalam do Romana Polaka. A on mi odpisuje: Ciao, volam sa Polak, ale som slovak.:). I tak zaczela sie nasza korespondencja po polsko – slowacku. Stanelo na tym, ze cos razem zorganizujemy, a tak wogole, to poznamy sie na Xmas Party.
Na imprezce Grazyna mi mowi, ze wlasnie przed chwila rozmawiala w wiekszym gronie miedzy innymi z Romanem. Ja podekscytowana prosze, zeby mi go przedstawila, bo koniecznie musze go zabaczyc. Grazyna troche sie ociaga, bo mowi, ze bylo ciemno, wiecej osob i nie jest pewna.:) Ja sie nie zrazam i wyciagam ja, zeby obejrzala dokladnie wszystkich gosci i wskazala podejrzanego. W koncu wskazuje na jednego, ale zarzeka sie, ze nie jest pewna, a przeciez nie podejdzie do niego i sie nie zapyta, czy nie jest tym gosciem, z ktorym wlasnie 5 minut temu rozmawiala. Nie mam innego wyjscia jak zlapac byka za rogi, podejsc i zapytac sie czy on to on. Tak tez zrobilam. Gosc z usmiechem na ustach nachyla sie i zaczyna do mnie gadac, a ja dluzsza chwile nie jestem w stanie dojsc w jakim jezyku. Nic nie kumam! Slowacki niby podobny, ale tak to sie nie dogadamy. Wylawiam slowa w stylu Czech, Praga i juz wiem, ze mocno mi to nie gra i to na pewno nie Roman. Po paru zdaniach dochodze do wniosku, ze on jednak nawija po angielsku! Gosc okazalo sie ma powazne problemy ze sluchem – nosi aparat sluchowy i mowiac w obcym dla nas obojga jezyku w glosnym barze i z duza wada wymowy jest praktycznie niezrozumialy. Wdepnelam w niezle gowienko. Mialam go troche na sumieniu, ale jakos sie wykrecilam z tej rozmowy, moze niezbyt elegancko, ale trudno. Objechalam lekko Grazyne, ze na niezla mine mnie wsadzila, a ona na to, ze w takim razie teraz moze byc juz tylko lepiej.:) Drugi jej typ okazal sie trafiony. Roman jest mlodym, bardzo rozrywkowym gosciem, ktory jest tu zaledwie od miesiaca i ma plan imprezowy na caly najblizszy tydzien. Obiecal dac cynk jak cos sie bedzie kroic, wiec kompan do hulanek juz jest.:)
Poznalam tez druga slowaczke (oczywiscie imie zapomnialam, choc jeszcze dzis rano pamietalam) i Wolfganga – Austria. Na pewien czas przykleil sie do nas tez zarozumialy dupek Florian – Austria, ktory 5 lat siedzial w Polsce w moim banku (jakie szczescie, ze go tam nie spotkalam!). Najwieksza przyjaznia z niewiadomych wzgledow zapalal do Siegmunda i zaproponowal mu, ze musza kiedys razem pojsc na lunch. Siegmund najslodszym glosem odparl: I would love to. Florian spasowial.:)
I tak na drobnych uszczypliwosciach, nowych znajomosciach i ogolnie w szampanskich humorach minal nam przemily wieczor.
Dobranoc.:)
Na imprezce Grazyna mi mowi, ze wlasnie przed chwila rozmawiala w wiekszym gronie miedzy innymi z Romanem. Ja podekscytowana prosze, zeby mi go przedstawila, bo koniecznie musze go zabaczyc. Grazyna troche sie ociaga, bo mowi, ze bylo ciemno, wiecej osob i nie jest pewna.:) Ja sie nie zrazam i wyciagam ja, zeby obejrzala dokladnie wszystkich gosci i wskazala podejrzanego. W koncu wskazuje na jednego, ale zarzeka sie, ze nie jest pewna, a przeciez nie podejdzie do niego i sie nie zapyta, czy nie jest tym gosciem, z ktorym wlasnie 5 minut temu rozmawiala. Nie mam innego wyjscia jak zlapac byka za rogi, podejsc i zapytac sie czy on to on. Tak tez zrobilam. Gosc z usmiechem na ustach nachyla sie i zaczyna do mnie gadac, a ja dluzsza chwile nie jestem w stanie dojsc w jakim jezyku. Nic nie kumam! Slowacki niby podobny, ale tak to sie nie dogadamy. Wylawiam slowa w stylu Czech, Praga i juz wiem, ze mocno mi to nie gra i to na pewno nie Roman. Po paru zdaniach dochodze do wniosku, ze on jednak nawija po angielsku! Gosc okazalo sie ma powazne problemy ze sluchem – nosi aparat sluchowy i mowiac w obcym dla nas obojga jezyku w glosnym barze i z duza wada wymowy jest praktycznie niezrozumialy. Wdepnelam w niezle gowienko. Mialam go troche na sumieniu, ale jakos sie wykrecilam z tej rozmowy, moze niezbyt elegancko, ale trudno. Objechalam lekko Grazyne, ze na niezla mine mnie wsadzila, a ona na to, ze w takim razie teraz moze byc juz tylko lepiej.:) Drugi jej typ okazal sie trafiony. Roman jest mlodym, bardzo rozrywkowym gosciem, ktory jest tu zaledwie od miesiaca i ma plan imprezowy na caly najblizszy tydzien. Obiecal dac cynk jak cos sie bedzie kroic, wiec kompan do hulanek juz jest.:)
Poznalam tez druga slowaczke (oczywiscie imie zapomnialam, choc jeszcze dzis rano pamietalam) i Wolfganga – Austria. Na pewien czas przykleil sie do nas tez zarozumialy dupek Florian – Austria, ktory 5 lat siedzial w Polsce w moim banku (jakie szczescie, ze go tam nie spotkalam!). Najwieksza przyjaznia z niewiadomych wzgledow zapalal do Siegmunda i zaproponowal mu, ze musza kiedys razem pojsc na lunch. Siegmund najslodszym glosem odparl: I would love to. Florian spasowial.:)
I tak na drobnych uszczypliwosciach, nowych znajomosciach i ogolnie w szampanskich humorach minal nam przemily wieczor.
Dobranoc.:)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz