Wczoraj dostalam telefon od Loreny, ze przeniesli moje biurko i komputer. Nie, nie do nowego biura, ktore od trzech miesiecy juz lada moment ma byc, to by bylo zbyt piekne, zamiast tego w kolejne przejsciowe miejsce, moze na 2 tygodnie…. Pojecie czasu jest tu baaaardzoooo rooooozciaaaaagliweeee, wiec zakladam optymistyczna wersje 1 miesiaca. Niestety moj status nie ulegl polepszeniu i nadal nie mam telefonu, a mozliwe, ze nawet stracilam drukarke, chyba, ze przez siec dalej drukuje sie na 4 pietrze. Niby na BHP mowili, zeby drukarke ustawiac tak, zeby konieczne bylo wstanie I podejscie do niej, ale bieganie po schodach na inne pietro, to juz lekka przesada. Moja degradacja jest oczywista, bo stracilam najwiekszy pokoj na pietrze z parkietem i balkonem, a wyladaowalam na openplanie, gdzie biurka sa w boksach ustawionych w dlugim rzedzie, zupelnie jak w fabryce na tasmie. Mozna powiedziec, ze moja pozycja wrecz osiagnela dna, jako ze ekran wychodzi wprost na wejscie ze szkalnych drzwi, wiec kazdy kto wysiada z windy widzi co robie, a raczej czego nie robie. I pomyslec, ze wyjechalam do Polski tylko na 3 dni....
wtorek, 30 października 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz