środa, 17 października 2007

Herbata

Z pewna doza podejrzliwosci patrzylam na znaczek przycupniety na dole ogromnego automatu do kawy mowiacy “herbata z cytryna”. Przyszly jednak chlodne dni i postanowilam zakupic ten plyn bogow. Wcisnelam guzik. Pobzyczalo, pomruczalo i mowi, ze gotowe. Wielkosc mikro, jak na espresso. Trudno, najwyzej zamowie druga. Sprobowalam. Bleeeeee Az mroze oczy, wykrzywiam sie na calego. To jest koszmarnie slodkie, lepkie, az zeby bola, gorzej niz u turkow. Mozna wyczuc tez nutke, dosc wyrazna jesli mam byc szczera E1387, czyli sztucznej cytrynki. Po lepkiej mazi pozostaje lekki posmak kawy w ustach. Pewnie dawno nikt nie puszczal programu herbata, wiec wszystko jest przesiakniete kawa. Wlalam w siebie ta lepka maz, nie bez obrzydzenia. Zauwazylam, ze na saturatorze jest regulacja ilosci cukru. Wykasowalam caly, bez cukru wogole, zapuszczam program na kolejny naparstek wyrobu herbatopodobnego. Chwila pomrukiwania i wyjmuje. Wyglada podobnie. Probuje. Bleeeeee. Znow to samo, lepka maz. Jak widac regulacja cukru jest tylko do kawy, no bo kto ostatecznie bierze herbate, niech sie cieszy ze wogole cos ma. Jedna mala poprawa – posmak kawy zostal przeplukany. Ide umyc zeby, bo dawka cukru byla zapewne wieksza niz w puszce coli.
Juz za 1,5 tygodnia przyjezdza maly czajniczek, ktory kupilam sobie specjalnie do pracy na herbatke. W szale zakupow nabylam tez zaparzaczke i herbate w lisciach. To dopiero bedzie uczta.:)

Brak komentarzy: