Retrospekcja.
Wczesniej nie wspominalam, ale moi najdrozsi znajomi Iza, Norbert i Misiek postanowili nie pozwolic mi witac nowy rok samej na obczyznie. Albo jak kto woli, postanowili wykorzystac darmowy dach nad glowa i zabawic sie w sylwestra w Italii.:) Ja wole jednak wersje, ze tak sie o mnie troszcza.:)
Wybrali najpiekniejsza pore roku. W miescie nie ma ludzi, bo wszyscy wyjechali na przymusowe 2 tygodniowe wakacje zimowe (zimowa wersja przymusowych wakacji miesiecznych w sierpniu). Do tego temperatura w okolicach zero, troche wiatru, zazwyczaj pochmurno i razem przezylismy jedyny tej zimy dzien w Mediolanie, kiedy padal snieg.:) Na dach Duomo tez nie udalo sie nam wejsc ze wzgledu na oblodzenie.
Nas, ludzi polnocy jednak nic nie zraza i gdy pogoda byla najbardziej wredna – zimno, pochmurno i w koncu zaczal padac deszcz – pojechalismy na wycieczke statkiem po jeziorze Como.:) Zupelnie nie wiem czemu wszyscy mowia, ze w Bellagio sa koszmarne tlumy turystow. Jak my bylismy, nie bylo kompletnie nikogo, mozna sie bylo ganiac w kolko.:)
Najlepiej czas wakacji z nas wykorzystala Iza. Postanowila sie rozchorowac i to dokladnie nie wiadomo na co, ale zwijala sie z bolu, nie mogla chodzic ani nic jesc, idealnie jak na Wlochy znane z pieknych zabytkow i kuchni. Za to przeczytala 3 ksiazki, srednio jedna na dzien. I nawet twierdzi, ze dobrze sie bawila. To dopiero optymizm, godny podziwu.
Przyznam, ze jestem dumna z mezczyzn. Pomimo, ze to okropnie pedalskie, czesciowo zrezygnowali z wodki i piwa, zmusili sie i udalo im sie wypic w sumie pare butelek wina. Nawet podobno smakowalo.
Sylwestra, zgodnie z porada Wlochow spedzilismy na domowce. Tylko na polnoc wyszlismy na plac w Monzie, gdzie byl koncert rockowy na zywo i tam swietowalismy sama polnoc. Srednia wieku muzykow grupy Formula 3 oscylowala wokol 50 i grali same wloskie utwory, ktorzy wszyscy wokol znali. Po paru butelkach alkoholu muzyka juz nie przeszkadza dobrze sie bawic, a nawet wydawala nam sie calkiem do przyjecia. Fajerwerki rozczarowaly, a raczej ich brak.
Pewna rozrywka dla miejscowych w tym kraju liliputow byl Norbert (dla niewtajemniczonych ma lekko ponad 2 metry wzrostu). Raz idac po ulicy wywarl takie wrazenie na chlopcu lat okolo 10, ze ten najpierw stanal wmurowany i gapil sie z otwarta buzia a na pozytywna zaczepke Norberta uciekl do rodzicow.:)
Pomimo pewnych niedociagniec wyprawa zostala podsumowana pozytywnie. Do wgladu sa zdjecia.
wtorek, 11 marca 2008
Sylwester
Autor:
Lalaith
o
16:27
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz