wtorek, 12 lutego 2008

Spotkanie w kinie

Jak zwykle w poniedzialek poszlam do kina oddalonego od mojego domu o 3 minuty drogi, gdzie raz w tygodniu podejmuja walke z wiatrakami i probuja edukowac wloskie spolecznestwo puszczajac filmy w oryginalnej wersji jezykowej, czyli po angielsku. Odbywa sie to ku niezmiernej uciesze dosc sporej grupy obcokrajowcow zamieszkujacej Monze, bowiem rodowitych Wlochow na seansach jest jak na lekarstwo. Wczoraj widownia skladajaca sie z okolo 30 osob przeszla sama siebie. Na sali byl moj kumpel z pracy Tomek wraz z zona i po seansie podeszlam do nich, zeby zamienic pare slow. Nagle gosc stojacy obok odezwal sie Czy tu przypadkiem nie ma wiecej Polakow niz Wlochow? Chyba mial racje, bo jak wyjasnic spotkanie 4 Polakow w tak malym kinie w wiosce pod Mediolanem, ktory nie jest osrodkiem polonijnym?
Marcin, lat kolo 30, wydaje sie byc dosc sympatyczny, mieszka w okolicy juz 2 lata. Teraz wyjezdza do Chin na 2 miesiace, ale potem znow wraca. Byla ich szostka plus spotkali dwie dziewczyny pracujace u Philipsa, ale teraz zostal sam. Dal nam swoj numer, moze sie spotkamy i pogadamy.
Sam film musze przyznac bardzo mi sie podobal, choc koszmarnie dlugi – 2,5 godziny, ze az musieli zrobic przerwe na zmiane tasmy. W nowym roku program kina stal sie znow ambitniejszy, widzialam juz Irine Palm, a wczoraj American Gangster. Wiem ze pojde na Into the wild i jeszcze cos ciekawego w najblizszej przyszlosci sie znajdzie.
Czy mowilam juz, ze w kinie nie ma reklam, rzadko kto kupuje popcorn, bilet kosztuje 3 euro (podczas gdy wypozyczenie DVD 5 euro), a dzwiek nie jest nastawiony jak dla gluchych? Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Monzie.
Do zobaczenia na nastepnym seansie.

Brak komentarzy: