Nie śpię po nocach. Niby nic nie czuję, pełen luz, a jednak gdzieś drzemie to we mnie. Boże, w co ja się wpakowałam?! Przecież ja nie znam włoskiego, w życiu tam nie byłam, nie znam nikogo, nie mam żadnego punktu zaczepienia. Do tego ta praca. Właściwie co ja tam będę robić? Ani nie znam stanowiska pracy, ani szefowej (przecież jedna rozmowa telefoniczna to za mało), ani współpracowników. Wszyscy mają miliony pytań, a ja na żadne nie umiem odpowiedzieć. Nie panikuj! To najważniejsze, jakoś to będzie, Ty zawsze spadasz na cztery łapy. Ostatecznie to nie koniec świata (choć na końcu też już byłaś i jakoś to przeżyłaś). Zawsze można wrócić, nawet jak mieszkanie wynajęte, to przecież pod mostem nie wylądujesz. Klamka zapadła, teraz trzeba robić dobrą minę. Wszyscy mówią, że ekstra, że zazdroszczą itd itp to MUSI być dobrze.
piątek, 27 lipca 2007
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
